Nadlatujemy nad Maltę. Od prawej: Gozo, Comino i północno-zachodnie wybrzeża Malty.
Valetta o zmierzchu:
Po przekoczowaniu nocy na lotnisku udajemy się do il - Mellieħa, a stąd nad Ras Il-Mixquqa (Golden Bay):
Podziwiamy zmagającą się z latawcem kitesurfer'kę:
Ścieżką w stronę wieży obserwacyjnej podchodzimy na półwysep oddzielający Golden Bay od Għajn Tuffieħa.
Chwila odpoczynku:
Widok na Golden Bay popsuty przez Hotel Radison:
Za chwilę zza kępy kaparów wyłania się Għajn Tuffieħa:
a dalej, za Pellegrinem Ġnejna Bay.
Chwilę wylegujemy się nad Għajn Tuffieħa.
Zatoka do kąpieli raczej nieprzydatna, chyba że ktoś woli towarzystwo meduz.
Podejście pod Pellegrin
Għajn Tuffieħa
Z przełęczy niesamowity widok na Ġnejna Bay
Odpoczynek w cieniu Pellegrina
Czasami trzeba przedzierać się przez trzcinę
innym razem przez tamaryszek
Znużeni nieprzespaną nocą ponad Golden Bay wracamy na przystanek i jedziemy do zarezerwowanego hostelu w Qawra.
Następnego dnia z balkonu podziwiamy wschód słońca.
Na ten dzień zaplanowaliśmy Blue Grotto i Dingli Cliffs.
Przy Blue Grotto jest fajne wybrzeże;
Do Blue Grotto można się dostać w zasadzie tylko łódką:
Pakujemy się na podobną i w drogę:
Na linii wody można zauważyć koralowce (te pomarańczowe)
Świato odbite od wody tworzy na ścianach fajne refleksy
Woda jest niesamowicie czysta
A takiego koloru nabiera włożona do niej ręka:
Okolice Blue Grotto
Jak na grotę przystało, są i „stalaktyty”
Zwiedzanie dobiega końca, wracamy do przystani.
Idziemy na punkt widokowy, by obejrzeć okolice Blue Grotto z góry
Agave Tree:
Maltańskie poletka:
Przystań, z której wypływają łodki do Blue Grotto
Podążamy poprzez Ħagar Qim w kierunku Għar Lapsi
Skorzystać, nie skorzystać? This is the question.
A to już Mnjadra.
Spod wejścia do Mnjadry polecam cofnąć się do obelisku ku czci gubernatora Congreve
i podejść w kierunku wybrzeża:
Miałem wielką ochotę przejść wybrzeżem w kierunku widocznego Għar Lapsi, ale zabrakło by nam czasu na obejrzenie Dingli Cliffs.
Później tego żałowałem, to wybrzeże bardzo mi się spodobało.
Wróciliśmy więc na przystanek w Ħagar Qim i podjechaliśmy do Ta’ Żuta.
Podeszliśmy w kierunku wybrzeża, a tu takie widoki:
Idziemy na zachód, wzdłóż Dingli Cliffs, mijają nas zwierzaki:
Od czasu do czasu podziwiamy klify:
Po dojściu do radaru meteorologicznego dość długo czekamy na autobus i wracamy do hostelu.
Na następny dzień przeznaczyliśmy Valettę.
Tryton na dworcu autobusowym w Valettcie:
Valetański deptak
Dochodzimy do pałacu prezydenckiego:
A za nami wojskowa kapela;
Uświetni zmianę warty przed pałacem
Pałac prezydencki jest w dawnym Pałacu Wielkiego Mistrza Zakonu Świętego Jana.
Jego część jest udostępniona do zwiedzania.
W Zbrojowni znajduje się wyposażenie krzyżowców i Turków z czasu Wielkiego Oblężenia.
Ta budowla to Co-catedra pw. Św. Jana.
Jej wnętrze to architektoniczna perełka:
Nostalgia za dawnymi opiekunami:
Malti to dialekt arabskiego, zapisywany alfabetem łacińskim. W powszechnym użyciu jest też angielski.
Rozmawiając między sobą Maltańczycy często przechodzą z jednego na drugi.
Valetańskie zaułki
Trochę zieleni miejskiej
Mury miejskie
i widok z nich na Great Harbour
Fort Saint Angelo w Birgu.
Upper Barrakka Gardens
Saluting Battery. Mimo wszystko udało się wejść.
Great Harbour
Widok na Lower Barrakka Gardens i wejście do portu:
Lower Barrakka Gardens:
Plażowicz
i jego naśladowcy:
Następnego dnia udajemy się do Rabatu, dawnej stolicy Malty
Piniowa aleja przed Rabatem
Merħba Rabat – Rabat wita. To pokazuje pokrewieństwo maltańskiego i arabskiego (Marhaba to po arabsku witaj)
Park przed Mdiną
a w nim m. in. tamaryszek:
Wchodzimy do Mdiny
Nazwy ulic napisane alfabetem arabskim z jakichś powodów skuto.
Przypomina mi to zachowanie Polaków na ziemiach przejętych pod polską administrację II wojnie światowej :)
Naród wyznania handlowego dotarł i tutaj
Fosa przed mediną
Przechadzka zaułkami Rabatu:
Katedra Św. Pawła
i katakumby:
Zachowały się haki, na których wieszano chrześcijan:
Wracając do hostelu wstąpliśmy jeszcze do katedry w Mosta.
Przez to sklepienie w czasie II wojny światowej do wnętrza wpadła bomba, ale na szczęście nie eksplodowała.
Następne dni spędziliśmy na Gozo i Comino, ale o tym w innej relacji.